czwartek, 2 kwietnia 2015

The Hitchhiker's Guide to Internety czyli jak filtrować ludzi według Tasaka

Internet to piękne miejsce pełne różnorodności, jednak większość da się sklasyfikować do jakiejś grupy. Ta notka będzie prawdopodobnie wielokrotnie edytowana, będę dodawał nowe typy które odkryję. To będzie taki post w stylu tych oto książek. Jak w ich przypadku, każdy z Was powinien wiedzieć iż nie piszę tego jako lepszy od innych, to po prostu mój pogląd na świat i każdy może być taką zmorą. Indżojcie! wcale nie ściągam tego stąd.


  • Social Justice Warrior - w skrócie SJW. Broni praw czarnych, LGBTQ i kobiet. Fajnie, prawda? Tyle że nie. Zachowują się praktycznie jak odwróceni Nazi - dyskryminują i nienawidzą osób cis/hetero/białych/mężczyzn/wszystko w jednym. Najczęściej pojawiają się na Tumblrze.
  • Attention Whore - zrobią (gatunek głównie damski) wszystko żeby tylko zdobyć czyjąś uwagę, idealnie widać to na przykładzie opuszczenia przez Zayna Malika (btw tak się nazywał koleś z pierwszego AC który dawał ci misje, jestem pewien że teraz niezbyt się cieszy z tego że jakiś jego imiennik gra w podrzędnym zespole) zespołu One Direction - dziewczyny groziły że popełnią samobójstwo jeśli Zayn nie wróci do 1D. Mogę powiedzieć tylko jedno - Ugh.
    Najczęściej widywane na gimboportalach jak Instagram.
  • Gimby - lżejsza wersja Attention Whore - charakteryzują się zachowaniem stadnym, stawiają dużo hasztagów, tagują strony typu "Najjjjfajniejsza dupcia w okolicy ;****" pod czyimiś zdjęciami profilowymi, stawiają karniaki i wstawiają masywne ilości selfie z filtrami. Widywani wszędzie, głównie na Facebooku, Instagramie, Snapchacie i Twitterze.
  • Katole - nie potrzebują długiego wyjaśnienia, hejcą LGBTQ, in vitro itd. Często czytelnicy Frondy. Pojawiają się w miejscach, gdzie mogą zamanifestować swoje poglądy, na przykład w komentarzach na Gazecie.pl czy Wirtualnej Polsce.
  • to be continued c:. 

wtorek, 24 marca 2015

"To już tyle?!" czyli gry które skrzętnie ukradną kilka godzin z życiorysu

 Ponieważ pierwszy post był subiektywną listą filmów o gejach, prezentuję oto również subiektywną listę gier które każdy powinien mieć. Niżej wymienione prawdopodobnie zajęły mi parędziesiąt godzin, które mogłem przeznaczyć na robienie produktywnych rzeczy jedzenie i spanie.
1. Garry's Mod - pierwotnie mod świetnie znany graczom Half-Life'a 2, absolutny must-have fana sandboxów. Pod względem modyfikowalności i możliwości kreacji Minecraft się chowa. Chcesz zbudować latające męskie genitalia? Proszę bardzo. Chcesz zrobić machinimę? Oto i narzędzia do manipulacji postaciami. Dorzućmy do tego ogromna ilość map, dodatkowych narzędzi oraz trybów gry i zabawa będzie sięgać zenitu. Gra chodzi na silniku Source, na którym chodził m.in. wyżej wymieniony Half-Life 2 i Counter Strike: Source. Silnik ten odznacza się dość dobrą grafiką, świetną optymalizacją i niesamowita prostota wgrywania modów.

2. Portal 2 - królowa w dziedzinie łamigłówek, świetnie napisany humor, piękna grafika. Wcielamy się w znaną nam z pierwszego Portala postać - Chell, ktora została wybudzona po hibernacji przez sympatyczny niebieski rdzeń osobowości - Wheatley'a, ktory będzie nam towarzyszył do końca gry. Gra ma także wbudowany tryb kooperacji z zupelnie nowym zestawem map (w porownaniu do kampanii jednoosobowej) oferujące nam więcej elementów które mają nam ułatwić zabawę, lub ją utrudnić. Valve oferuje nam także możliwość tworzenia własnych poziomów dla jednej lub dwóch osób, potem wrzucenia takowego poziomu na Steam Workshop i ściągnięcia innego stworzonego przez kogoś.

3. Warframe - Jesteś. Ninja. W kosmosie. Tak na serio, gra ma niesamowitą grafikę i świetny system walki (do którego, niestety, trzeba się przyzwyczaić - atak bronią wręcz pod E?!).
(niestety jest to jedna z gier, na które nie mogłem, ale chciałem przeznaczyć więcej czasu (ze względów technicznych - bycie użytkownikiem standardowym ma swoje minusy)). 


4. Minecraft - Eh, już słyszę te nieodległe krzyki dezaprobaty ale tak, lubię Minecrafta, co prawda nie jestem fanem MAJNGRAFTBLOUA i REŹIPLEJGEJMS. Mój konik to Minecraft z modyfikacjami takimi jak Thaumcraft czy Mekanism. Po prostu uwielbiam wysysać esencję z magicznych node'ów czy też prowadzić kable podziemne z mojej farmy wiatrowej do mechanizmu zwielokrotniającego liczbę kruszcu.

5. Worms 3D/Worms 4/Worms Forts - jestem wielkim fanem pełzających żołnierzy odkąd byłem siedmiolatkiem i dostałem moją pierwszą część którą były właśnie Wormsy 3D. Zagrywałem się godzinami, walczyłem z rodziną, kolegami (za czasów kiedy jeszcze jakichś miałem) i przeszedłem chyba prawie całą kampanię. Rozgrywka polega na tym że sterujesz grupką (od jednego do sześciu) sympatycznych dżdżownic, uzbrojonych po zęby. Twoim zadaniem jest zniszczenie równie dobrze/lepiej/gorzej uzbrojonych przeciwników. Jeśli pogrzebiecie wystarczająco dobrze w czeluściach internetu na pewno znajdziecie takie perełki jak historie o Ciapskładzie, Wormsy Totalnej Porażki czy inne machinimy stworzone w Wormsach.

Dla ciekawskich - wszystkie gry oprócz Wormsów i Minecrafta są dostępne na Steamie.
 Dostępna jest jednak lepsza wersja Wormsów - Worms Ultimate Mayhem, to teoretycznie Worms 3D i 4 zmieszane ze sobą.

niedziela, 15 marca 2015

Geje razy pięć, czyli które filmy spod znaku tęczy wypada obejrzeć

Jako że nie mam innego dobrego pomysłu na wpis, a ktoś kazał mi pisać, "co ślina na palce przyniesie" (?), przedstawiam całkowicie subiektywną listę co ciekawszych filmów z wiadomym tematem wiodącym. Kolejność losowa.

1. Maurycy


Niżej podpisana zastanawia się czasem, jak wiele fanek filmów z Hugh Grantem ma świadomość, że pierwszą poważna nagrodę dostał za rolę geja. Jeśli uznać komentarze na Filmwebie za w pewnym stopniu miarodajne-niewiele. A szkoda, bo Maurycy jest dziełem z dużo wyższej półki niż puszczane rokrocznie w polskiej telewizji komedie romantyczne pokroju Notting Hill. Historia odkrywającego swoją tożsamość homoseksualisty (w tej roli James Wilby) w warunkach wyjątkowo niesprzyjających, jest też opowieścią o wpływie konwenansów i pochodzenia na nasze czyny, często wbrew właściwym zamiarom. Brzmi poważnie, ale podane tak, że refleksje nasuną się w trakcie seansu same. Perełka z lamusa, którą naprawdę warto zobaczyć.

2. Moja Piękna Pralnia


 Kolejny z serii "zagrał tu znany aktor, ale mało kto o tym pamięta" i kolejny powstały w latach osiemdziesiątych. Mamy tu do czynienia z dziwacznym miksem. Jest i rasizm, i konflikt Wschodu z Zachodem, przewija się dyskretnie temat pozycji kobiety w tradycyjnej rodzinie, wreszcie love story między eks-faszystą a Pakistańczykiem gdzieś na tyłach tytułowej pralni.   Ze względu na to ostatnie-film kontrowersyjny, a pod pewnymi względami na pewno przełomowy. Różne opinie obiły mi się przed seansem o uszy, jedne narzekające na kicz, inne niemal bezkrytyczne, wszak nominacja do Oscara znikąd się nie wzięła. A prawda, jak zwykle, leży pośrodku: gołym okiem widać pewne niedociągnięcia (absolutnie nie chcę nikogo zrażać, ale ze świecą szukać tak drewnianego aktorstwa jak u Gordona Warnecke), tylko że wobec jakiegoś dziwnego uroku tego tworu nie jest trudno przymknąć oko na wszelkie wady.

3. W Jego Oczach

 

Tym razem dzieło prawie nowe i w znacznie lżejszych klimatach. Można by skwitować jednym słowem: przeurocze. Pozwólcie jednak, że napiszę nieco więcej. Mamy tu więc przedstawiony ten słynny okres dojrzewania z naciskiem na pierwszą miłość, ujęte ładnie i delikatnie, momentami niemal cukierkowo, co jednak nie zmienia faktu, że moją jedyną myślą po ostatniej scenie było "Ja chcę jeszcze raz!" Jak nie lubię oglądać tych samych filmów dwa razy, tak pewnie dla tego zrobię wyjątek.

4. W Imię...


 Czas na coś z naszego podwórka, czyli uhonorowane nagrodą Teddy zmagania homoseksualnego księdza gdzieś na zabitej dechami prowincji. Z nagrodami różnie bywa, jednak tym razem byłam mile zaskoczona-film jest naprawdę dobry, choć nierówny i momentami chaotyczny. Jeszcze jedna wada: ja wiem, że nie każdy aktor grzeszy hiperpoprawną wymową, ja wiem, że polska jenzyk trudna jenzyk, ale czasem po prostu nie słychać było sporych fragmentów dialogów. Niemniej polecam, choćby po to, żeby się przekonać o istnieniu w polskim kinie filmów może nie wybitnych, ale przynajmniej takich, które da się oglądać bez zbyt częstego zgrzytania zębami.

5. Tajemnica Brokeback Mountain


Na koniec absolutny klasyk oraz jedna z najpiękniejszych i jednocześnie najsmutniejszych  historii miłosnych, jakie widziałam. Fabuły chyba nikomu przypominać nie trzeba, chociaż patrzenie na film jako li i jedynie historię kowbojów gejów jest bardzo krzywdzące i w pewnym stopniu błędne. Trudno przecież nawet jednoznacznie powiedzieć, czy bohaterowie, nawiasem mówiąc fenomenalnie zagrani, byli rzeczywiście gejami, czy po prostu trafili na miłość życia tej samej płci. Można sobie rozkminiać, podziwiając górskie krajobrazy, a potem popłakać przy scenie końcowej. Chyba nie muszę dodawać, że to seans obowiązkowy?